Green Velo

Kilka lat temu mieliśmy w głowach, żeby przejechać trasę Green Velo, jednak wtedy wydarzyło się Cargo Balt, czyli wybrzeże na Cargo Bike’ach. W tym roku pandemia zamknęła nam granice, zatem padła decyzja – rowerami po Polsce. Green Velo doczekało się naszych dwóch kółek. Każdy z nas na rowerze. Każdy wiózł cały swój bagaż w sakwach rowerowych! Minimalizm w stylu bikepacking. Spanie w hamaku i pod namiotem, czasami pod dachem, jedzenie po drodze, gdzie się trafi.

Pierwszy etap to sielska, pełna bocianów Dolina Bugu. Wyruszyliśmy z Białej Podlaskiej do Janowa Podlaskiego, gdzie zastał nas smutek i żal widząc, co zostało po przepięknej niegdyś stadninie 🙁 Po drodze mijaliśmy urokliwe drewniane cerkwie i mnóstwo przydrożnych krzyży. Wszędzie cyrylica. Nocleg wypadł na dziko w hamakach i pod namiotem w Mielniku nad brzegiem rzeki. Pierwsze kulinarne doznania ze wschodnich stron naszego kraju to kartacze i babka ziemniaczana. Maniam. Dziewczyny dzielnie pokonywały kolejne kilometry czasem 50-60 km w ciągu dnia.

Drugi etap to Puszcza Białowieska. Jechaliśmy przez kolejne kilometry puszczy, ale nigdzie nie było żadnych zwierzaków! Okey, był zimorodek, ale ekspresowo nam zwiał. W Białowieży tłumy ludzi, głośne kempingi i trochę, taka dyskoteka. Po długim czasie poszukiwań znaleźliśmy nocleg, ale jeden z najgorszych w jakim przyszło nam spać do tej pory. Ocenę Białowieży uratowała fantastyczna wyprawa z przewodnikiem do Obszaru Ochrony Ścisłej. Mnóstwo informacji o drzewach, grzybach je zamieszkujących i wszystkim co tam żyje. Wokół samo piękno. Dziewczyny dzielnie przedreptały w ten dzień prawie 30 km. Następnego dnia Grześka spotkała niespodzianka. Jego poranne przechadzki zostały nagrodzone spotkaniem z wilkiem. Po tym zdarzeniu stwierdził, że można wyruszać dalej.

Etap trzeci to Staroruskie wsie i Tatarzy. Puszcza Ladzka, Kraina Otwartych Okiennic – Trześcianka, Soce i Puchły, Puszcza Knyszyńska. Kraina Polskich Tatarów, czyli wieś Kruszyniany. Tam trafiliśmy na pozytywnie zakręconego gospodarza. Podzielił się z nami swoją ogromną wiedzą na temat okolicy i pokazał rodzinne skarby, ręcznie pisany Koran z 17 wieku i niewiele młodszy brewiarz unicki. Wszędzie piękna drewniana zabudowa, ale też straszne upały i piaszczyste leśne drogi, w których nasze koła grzęzły co rusz. Wszystkie noce spędziliśmy pod gołym niebem.

Etap czwarty to Supraśl, Białystok, Tykocin. Bliżej cywilizacji, dalej od natury. Przyjemnie, ale emocji troszkę mniej.

Etap piąty to Biebrzański Park Narodowy. Droga Carska, potocznie nazywana Łosiostradą (niestety łosi nie spotkaliśmy), Bagno Ławki, Goniądz, Dolistowo Stare, Kopytkowo ,Wydmy na Grzędach, Spływ Biebrzą. Poszukiwania łosia w porannej mgle, zwieńczone wątpliwym sukcesem Żurawie i ich klangor.

Etap szósty to Puszcza Augustowska. Kanał Augustowski, Jezioro Sajno, Jezioro Studzieniczne, Jezioro Gorczyckie. Czarna Hańcza, Dworczysko. Jezioro Wigry. Jezioro Czarne, Suwałki.

Podziwiając kolejne krajobrazy zmierzaliśmy do końca naszej wyprawy. Dziewczyny zrobiły swoją życiówkę, 80 km w jeden dzień. Dumne z siebie, a my z dziewczyn dojechaliśmy do Suwałk, skąd pociągiem ruszyliśmy do Wrocławia.

Cała nasza rowerowa przygoda to przejechane 600 km. Było wspaniale. Polecamy wschodnią część naszego kraju szczególnie na rowerze.